Jest rok 3001 Trzeciej Ery. Nikt nie spodziewa się, że oto nadchodzi zmierzch kolejnej epoki dziejów Śródziemia. Od Wschodu nadciągają czarne chmury, ale w Shire wciąż panuje spokój i dostatek, którego - jak się wydaje - nic nie jest w stanie zburzyć. Myśli tak zapewne i Bilbo Baggins, sławny bogacz z Bag End. Sześćdziesiąt lat wcześniej odbył on daleką podróż "tam i z powrotem"1 i przywiózł do Shire wielkie skarby. Zarówno o nich jak i o właścicielu krążą już prawdziwe legendy, a niektórzy przysięgają, że Bilbo wygląda znacznie młodziej niż powinien... Tym razem okazji do plotek jest wiecej niż zwykle, bo ten bogacz i ekscentryk urządza wielkie przyjęcie dla uczczenia swej 111 rocznicy urodzin, a zaproszeni są niemal wszyscy mieszkańcy Hobbitonu. Okazja jest szczególna, bo tego samego dnia - 22 września - jego siotrzeniec (a właściwie cioteczny siotrzeniec i stryjeczny bratanek) Frodo skończy 33 lata i wkroczy w dorosłe życie. Ten jedyny spadkobierca foruny Bagginsów, usynowiony przez Bilba sierota, również wzbudza ogólną ciekawość. Jego rodzice zginęli w niezwykłych okolicznościach i niektórzy sądzą, że będą z nim jeszcze jakieś kłopoty... Tymczasem do Hobbitonu zjeżdżają niezwykli goście. Pojawia się też bryka powożona przez tajemniczego starca w szarym płaszczu. To Gandalf, czarodziej, któremu Bilbo zawdzięcza swe przygody sprzed lat. Pokazem fajerwerków zamierza uświetnić przyjęcie urodzinowe, ale czy tylko? Rozmawiają z Bilbem o tajemniczym planie, który zamierza zrealizować hobbit. Z dawna oczekiwany dzień wreszcie nadchodzi. Pagórek otaczają namioty i altany, a gałęzie drzew zdobią lampiony. Powoli schodzą się zaproszeni goście, którzy zgodnie z hobbickim zwyczajem, dostają od solenizanta prezenty urodzinowe. Suto zastawione stoły, wspaniała muzyka i pokazy fajerwerków Gandalfa sprawiają, że goście bawią się świetnie. Starannie wybrani przedstawiciele hobbickich rodów dostają zaproszenia na osobną ucztę. To dokładnie 144 osoby, czyli tyle ile wynosi suma lat obu solenizantów. Wszyscy spodziewają się przemowy gospodarza i mają rację. Bilbo mówi jednak inaczej niż zwykle. Jego słowa wydają się dziwne ("Ani połowy spośród was nie znam nawet do połowy tak dobrze, jak bym pragnął; a mniej niż połowę z was lubię o połowę mniej, niż zasługujecie"), a żarty niegrzeczne (Bilbo mówi, że zgromadził się cały gros gości). Kontrowersyjną przemowę kończy oświadczenie Bilba - oznajmia on mianowicie, że odchodzi po czym zeskakuje z krzesła i na oczach wszystkich... znika! Wszyscy są zaskoczeni i oburzeni z wyjątkiem jednej osoby - Froda, który został wtajemniczony w całe przedsięwzięcie. Tymczasem Bilbo jest już w swoim gabinecie i przygotowuje się do podróży. Zdejmuje z palca tajemniczy pierścień, wsadza do koperty i zamierza zostawić na kominku. W ostatniej chwili jednak się rozmyśla i chowa paczuszkę do kieszeni. W tym momencie pojawia się Gandalf. Jego rozmowa z Bilbem nagle zaczyna dotyczyć tajemniczego pierścienia, a hobbit zachowuje się coraz dziwniej - wydaje się, że z magicznym przedmiotem łączy go jakaś szczególna więź. Czarodziej wydaje się być zdziwiony i przestraszony jego zachowaniem. Czy pierścień ma jakąś władzę nad Bagginsem? Nagle napięcie pryska i Bilbo oddaje pierścień, po czym żegna się z Gandalfem i w towarzystwie krasnoludów opuszcza Bag End. Na gzymsie kominka na Froda czeka koperta. Wśród wielu rzeczy, które zostawił mu Bilbo, Frodo zwraca uwagę na pierścień. Czarodziej radzi młodemu hobbitowi, aby mimo pokusy nie korzystał z tego daru... Nazajutrz Frodo Baggins pełni już honory gospodarza Bag End. Oznajmia wszystkim, że Bilbo odszedł na zawsze i wręcza drobne (lecz przewrotne) prezenty pożegnalne. Po niezbyt miłej wizycie Lobelii Sackville zjawia się Gandalf. Ponownie przestrzega młodego hobbita przed używaniem pierścienia i odchodzi. Zdaje się, że coś go martwi i zaprząta myśli. Czy tajemniczy pierścień ma z tym jakiś związek? Mijają lata, a cały Hobbiton jest wciąż poruszony tajemniczym zniknięciem Bilba Bagginsa. Wydarzenie to powoli staje się legendą, a hobbici coraz bardziej interesują się Frodem, który zachowuje się równie dziwacznie jak wuj. Jako jedyny w całym Shire nie wierzy w jego śmierć, a na dodatek co roku świętuje Bilbowe urodziny. Jakby tego było mało Frodo, wraz z przyjaciółmi: Peregrinem Tukiem (Pippinem) oraz Meriadokiem Brandybuckiem (Merrym), podróżuje po kraju - i jak niesie plotka - spotyka się z elfami. Tymczasem spokojną dotąd krainę hobbitów obiegają wieści, że w wielkim świecie dzieją się różne dziwne i niepokojące rzeczy. Na obrzeżach Shire pojawia się coraz więcej tajemniczych cudzoziemców oraz elfów zmierzających do Szarej Przystani, by na zawsze opuścić Śródziemie. W niesamowitych opowieściach wędrowców coraz częściej pojawia się z dawna zapomniane, lecz wciąż złowieszcze słowo - Nieprzyjaciel. Pięćdziesięcioletni Frodo zaczyna tęsknić za podróżami i marzy by kiedyś pójść w ślady Bilba. Nawet on nie wie jednak, że marzenia urzeczywistnią się już wkrótce, choć nie tak jakby tego sobie życzył. Po wielu latach nieobecności w Shire pojawia się Gandalf. Wydaje się, że od ostatniej wizyty postarzał się i przytłacza go jakieś ciężkie brzemię. Wyjawia Frodowi, że pierścień Bilba jest znacznie bardziej niebezpieczny niż dotąd sądził. Zaskoczonemu hobbitowi opowiada historię Pierścieni Władzy, jednym z nich może być pierścień Bagginsów. By dowieść tego ostatecznie, Gandalf przygotował ostateczną próbę. Ku zaskoczeniu hobbita czarodziej wrzuca pierścień do ognia, ale dopiero teraz zaczynają się dziać naprawdę dziwne rzeczy. Po wyjęciu pierścień jest zimny, a na jego wewnętrznej i zewnętrznej stronie pojawiają się dziwne "ogniste znaki". To pismo elfów, ale napis jest w języku Mordoru, mrocznej krainy Nieprzyjaciela: Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć, Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać. Gandalf jest już całkiem pewny - pierścień Froda, to najpotężniejszy z Pierścieni Władzy, Jedyny, który rządzi wszystkimi innymi. Wyjawia też, że ten niepozorny przedmiot jest najbardziej pożądanym przez Władcę Ciemności, Saurona, a ten zrobi wszystko, aby go posiąść. W tym niewielkim przedmiocie skupia się jego ogromna potęga i dzięki niemu zdoła podporządkować pozostałe Wielkie Pierścienie, by zawładnąć Śródziemiem. Gandalf przedstawia Frodowi całą historię Pierścienia i drogę w jaki sposób dostał się w jego posiadanie. Okazuje się, że po śmierci Isildura (który odciął Pierścień z ręki Saurona), trafił on na dno rzeki Anduiny skąd trafił w ręce Smeagola, który opętany mroczną wolą Pierścienia stał się Gollumem. Dzięki wypadkom opisanym już w Hobbicie Pierścień znalazł się w posiadaniu Bilba i trafił do Froda. Lecz to nie koniec tej historii, Gollum wciąż pragnie odzyskać swój "skarb", a Nieprzyjaciel już wie, że znajduje się on w Shire. Frodo jest przerażony i przytłoczony prawdą o Pierścieniu, ale podejmuje odważną decyzję, by opuścić Shire i uchronić artefakt przed dostaniem się w ręce Nieprzyjaciela. Tymczasem Gandalf przyłapuje Sama Gamgee na podsłuchiwaniu. Ku jego radości decyduje, że Sam ma wyruszyć w podróż razem z Frodem. Samwise cieszy się z tego, zawsze chciał zobaczyć elfy, a teraz spełnią się jego marzenia. Ani on, ani nawet Gandalf czy Frodo nie przeczuwają jednak jak niebezpieczna będzie to wyprawa. Mijają tygodnie i zdaje się, że Frodo próbuje odwlec moment wyruszenia w daleką podróż. Ostatecznie uzgadnia z Gandalfem, że nastąpi to w dzień urodzin jego i Bilba, a młody hobbit najpierw skieruje się na wschód do Rivendell. Nikomu pod żadnym pozorem nie może wyjawić celu i kierunku wyprawy. Termin wyjazdu jest coraz bliższy, gdy cały Hobbiton obiega sensacyjna wiadomość - Frodo sprzedaje Bag End Bagginsom z Sackville. Wszyscy zastanawiają się nad przyczyną takiego kroku i zdają się wierzyć oficjalnej wersji, wedle której Frodo zamierza przenieść się na stałe do Bucklandu, do Ustronia nieopodal Bucklebury. Tymczasem w końcu czerwca Gandalf niespodziewanie opuszcza Hobbiton tłumacząc się "ważnymi sprawami, które wymagają wyjaśnienia", ale obiecuje, że wróci na ostatnie przyjęcie urodzinowe w Bag End. Tak się jednak nie dzieje - 22 września nadchodzi, a czarodzieja wciąż nie ma co zaczyna niepokoić Froda. Czyżby Gandalf popadł w jakieś poważne tarapaty? Dzień wyjazdu wydaje się najsmutniejszym w życiu Froda. Trzeba pożegnać na zawsze dom rodzinny, który trafia w ręce Lobelii Sackville i jej syna Lotha, a potem udać się w nieznane. Serce hobbita jest rozdarte i pełne wątpliwości. Wychodząc słyszy jeszcze rozmowę Hamfasta Gamgee z dziwnym nieznajomym, który natarczywie dopytuje się o dziedzica Bag End. Kim jest tajemniczy nieznajomy i dlaczego Frodo podświadomie cieszy się, że nie spotkał go osobiście? Trójka hobbitów: Frodo, Pippin i Sam opuszcza Pagórek i znika w mroku nocy. Kolejny dzień ma się już ku końcowi, gdy nagle Sam słyszy w oddali tętent konia. Czy to Gandalf? Przeczucie i ostrożność mówią jednak hobbitom, by skryć się przed niepowołanymi oczami. Tajemniczy, odziany na czarno, jeździec nasłuchuje i szuka kogoś lub czegoś, a Frodo czuje, że nie ma on wobec nich dobrych zamiarów... Dlaczego jednak dręczy go usilna pokusa, by skorzystać z Pierścienia? Jeździec w końcu oddala się, ale hobbici postanawiają być od tej chwili bardziej ostrożni. Tymczasem znów zapada zmierzch i hobbici szukają miejsca, by przenocować. Czarny Jeździec znów pojawia się w pobliżu. Tym razem pragnienie, by skorzystać z Pierścienia jest jeszcze silniejsze. Cień jest coraz bliżej i wyraźnie kieruje się w stronę Froda, gdy nagle dają się słyszeć wesołe śpiewy i głosy. Nieznajomy, jakby spłoszony ucieka, a Frodo oddycha z ulgą. To elfowie, a ich przywódca Gildor Inglorion zna Froda i wiele wie o jego misji. Gdy Pippin pyta go o Czarnych Jeźdźców elfowie zdają się być zaniepokojeni i zapraszają hobbitów do swojej kompanii. Miło mija czas w tak niezwykłym towarzystwie, ale Frodo i Gildor do późna omawiają bardzo poważne sprawy. Elf zdradza hobbitowi, że Czarni Jeźdźcy to słudzy potężnego Nieprzyjaciela, straszni i groźni. Czy hobbitom uda się uniknąć spotkania z nimi? Gdy Frodo, Sam i Pippin budzą się - po elfach nie ma już ani śladu. Wypoczęci hobbici jeszcze tego samego dnia mają nadzieję dotrzeć do Bucklebury i nie spotkać na swej drodze Czarnych Jeźdźców. Frodo ma wyrzuty sumienia - pragnie towarzystwa przyjaciół w swojej podróży na wschód, lecz doskonale rozumie, że nie ma prawa od nich tego żądać, nawet od Sama. Ten jednak nie ma zamiaru go opuszczać, przeciwnie - wyjawia, że elfowie wręcz nakazali mu, aby towarzyszył swemu panu w niebezpiecznej wędrówce. Zresztą Sam podświadomie wie, że i on ma jakiś, nieznany jeszcze, obowiązek do wypełnienia... Hobbici rozmyślają jaką drogę wybrać, by uniknąć spotkania z Jeźdźcami. Pada propozycja, by skrócić drogę idąc przez Moczary. Droga na skróty wydaje się bardzo niewygodna i męcząca, ale gdy w pewnej chwili widzą w oddali sylwetkę jeźdźca odechciewa im się wygód i przestają narzekać. Z pewnością żaden z nich nie chce spotkać groźnego sługi Nieprzyjaciela. Zaczyna padać ulewny deszcz, lecz hobbici z determinacją pokonują kolejne mile Moczarów. Złotawy napój, podarunek elfów, sprawia iż wszystkim dopisują humory. Jednak do czasu - dziwny skowyt, który słyszą sprawia, że powraca świadomość grożącego im niebezpieczeństwa. Gdy wychodzą z lasu spostrzegają, że nieco zbłądzili na południe. Krajobraz zmienił się diametralnie - drzewa zastępują schludne gospodarstwa i pola pieczarkowe. Jedno z nich wydaje się Pippinowi znajome - należy do Maggota, przyjaciela rodu Brandybucków. Frodo ma jednak inne zdanie na ten temat i... bo prostu boi się starego farmera. Wspomina przy tym czasy młodości, gdy Maggot niejeden raz złapał młodego Bagginsa w swoich pieczarkach i poszczuł psami. No właśnie, z farmy Bamfurlong wybiegają trzy groźne psy i obszczekują obcych. Na szczęście wychodzi i gospodarz, który rozchmurza się na widok Pippina i zaprasza wędrowców do siebie. Opowiada przy tym o tajemniczym nieznajomym, który pytał o... Bagginsa i chciał nagrodzić złotem każdą informację o nim. Hobbici już wiedzą, że mają poważne powody, by znów się niepokoić. Póki co są jednak bezpieczni, a gościna Maggotów choć na chwilę pozwala zapomnieć o kłopotach. Po kolacji ruszają, a framer obiecuje ich dowieźć do promu swoim wozem. Już dojeżdżają, gdy słyszą nagle to, czego obawiali się najbardziej, a za chwilę pojawia się jeździec. Niebezpieczeństwo jest tuż, tuż... Ale nie, tym razem nie jest to Czarny Jeździec. Z mroku wyłania się Merry Brandybuck, który postanowił wyjść przyjaciołom na spotkanie. Od tej chwili hobbici będą podróżować w czwórkę... Hobbici - już w komplecie - zmierzają do nowego domostwa Froda Bagginsa w Bucklandzie. Docierają wreszcie do przystani nad rzeką Brandywiną i przeprawiają się na drugi brzeg. Z promu widać już wzgórze Buck i okna siedziby rodu Brandybucków - Brandy Hall. Dla Sama ta wyprawa to prawdziwe przeżycie. Po raz pierwszy stanie po drugiej stronie rzeki, a Buckland dla niego to już prawie obca kraina. Miejscowi hobbici - o zgrozo - lubią wodę i potrafią pływać oraz zamykają swoje domostwa na klucz, zupełnie inaczej niż ich pobratymcy z innych części Shire. Ledwo co wędrowcy docierają na bucklandzki brzeg Brandywiny, gdy Sam Gamgee dostrzega po drugiej stronie rzeki tajemniczy kształt, który - jak przypuszczają - podążał ich tropem. Wreszcie, po krótkiej wędrówce dróżkami Bucklandu stają u celu. Dom, który kupił Frodo położony jest na odludziu, ale wszystko już czeka na nowego gospodarza. Merry i Grubas Bolger przygotowali dom na przybycie Froda - nawet meble ustawione są tak samo, jak w Bag End, a na strudzonych podróżą czeka gorąca kąpiel. Jakże opuścić tak miłe i przyjazne miejsce, by wyruszyć w nieznane - zastanawia się Frodo? W miłej atmosferze mija kolacja z przyjaciółmi, szczególnie że pieczarki Maggota są znakomite. Wszyscy jednak poważnieją, gdy Pippin opowiada Meriadokowi o niebezpieczeństwach podróży z Hobbitonu i zagrożeniu ze strony Czarnych Jeźdźców. Na pytanie Merry'ego czy Czarni Jeźdźcy związani są w jakiś sposób z legendami o bogactwach Bilba, Frodo odpowiada, że w pewnym sensie tak. Merry, Pippin, Sam i Fredegar Bolger wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Gdy Frodo zamierza jakoś wyjaśnić powód swojego wyjazdu, przerywają mu oznajmiając, że wiedzą już bardzo wiele. Wiedzą od dawna, że Frodo zamierza opuścić Shire i... postanowili mu towarzyszyć w tej podróży. Wiedzą i domyślają się nawet tego, że wyjazd ma coś wspólnego z tajemniczym Pierścieniem. Frodo jest zaskoczony i oszołomiony - także tym, że spiskowcy (jak sami określili się jego przyjaciele) obserwowali go od kilku miesięcy, a informacji dostarczał im... Sam. W głębi serca hobbit jest jednak szczęśliwy - nie będzie wędrował samotnie, a towarzyszyć mu będą jedyne osoby na świecie, którym może zaufać... Po krótkiej naradzie hobbici postanawiają ruszyć jeszcze przed świtem, aby uniknąć ciekawskich oczu wyruszą najbardziej odludną, ale i ryzykowną drogą przez Stary Las. W Ustroniu zostanie Fredegar, który wcieli się w rolę Froda i będzie czekał na Czarnych Jeźdźców. Tak oto zawiązuje się pierwsza Drużyna Pierścienia, którą tworzą: Frodo, Sam, Merry i Pippin. Czy teraz Pierścień będzie bezpieczniejszy? Gdzie jest Gandalf i dlaczego spóźnia się na umówione spotkanie. Nikt nie zna teraz odpowiedzi na te pytania. Ostatniej nocy przed opuszczeniem Shire Frodo śni koszmary, które są jedynie preludium do przyszłych zdarzeń... Koszmar senny Froda przerywa wejście Merry'ego, który oznajmia że już pora wstawać. Po krótkich przygotowaniach, około szóstej rano, hobbici są wreszcie gotowi - wsiadają na kuce i wyruszają w drogę. W milczeniu docierają do olbrzymiego żywopłotu, zwanego Zielonym Murem, który oddziela Buckland od Starego Lasu. Tutaj żegnają się z Fredegarem i tunelem pod żywopłotem przedostają się na drugą stronę. Stary Las różni się od wszystkiego co dotąd widzieli w Shire. Jak mówi Merry - tutejsze drzewa nie lubią obcych i bacznie ich obserwują, a po zmroku dzieją się jeszcze dziwniejsze rzeczy. Przed laty drzewa zaatakowały nawet Zielony Mur i chciały przedostać się do Shire. Hobbici siekierami i ogniem odparli atak, ale od tych wydarzeń drzewa odnoszą się do nich z wyraźną wrogością. Po wyjściu z tunelu hobbici jadą w poprzek kotliny, jednak wyraźna dotąd ścieżka urywa się pod drzewami. Merry szuka nowej drogi, która - jak sądzi - przeprowadzi ich szybko na drugą stronę lasu. Hobbitom nie dopisują tym razem humory, wydaje się, że drzewa celowo blokują im drogę, by zabłądzili. Niespodziewanie docierają do polany po ognisku, a w zasięgu wzroku pojawia się ścieżka, której szukali. Wciąż wyczuwalna wrogość przechodzi w poczucie zagrożenia, gdy po piosence Froda na ścieżkę za nimi spada ciężka gałąź. Humory hobbitów poprawiają się, gdy w oddali dostrzegają zielony, niemal pozbawiony drzew, pagórek. Gdy docierają na miejsce, ze wzgórza widzą Dolinę Wii, ale ani śladu Wschodniego Gościńca, gdzie zdążają. Na wschodzie widzą też Kurhany, tajemnicze i pełne niesamowitych historii miejsce. Ruszają dalej, ale po jakimś czasie znów tracą orientację we wrogim lesie, który usilnie usiłuje odciągnąć ich z obranego szlaku wprost do środka Starego Lasu. W końcu docierają do słonecznej, pokrytej trawą i sitowiem doliny, a między dwoma szeregami starych wierzb dostrzegają nitkę rzeki Wii, wzdłuż niej zaś prowadzącą na wschód ścieżkę. Wędrówkę wzdłuż rzeki utrudnia upał i czwórka hobbitów czuje się coraz bardziej senna i zmęczona. Gdy dostrzegają potężne, dające cień gałęzie, nawet złe przeczucia Froda nie mogą odwieść ich od postoju i odpoczynku pod ogromną wierzbą. Pod wieczór jedynie Sam Gamgee nie śpi. Ta senność, która ogarnęła wszystkich w jednym czasie wydaje mu się bardzo podejrzana. Nagle słyszy dwa dziwne odgłosy: plusk, a zaraz potem jakby trzask zamka w drzwiach. Gdy szybko przybywa nad rzekę Frodo jest już w wodzie, gdzie wciska go jeden z korzeni drzewa. Sam ratuje Froda, który opowiada, że wierzba wepchnęła go podstępnie do wody! Nagle dostrzegają nieobecność Merry'ego i Pippina. To drzewo porwało ich do środka - nogi Merry'ego jeszcze wystają z pnia wierzby. Próby przypalenia drzewa ogniem nie udają się - wierzba grozi nawet, że przetnie Meriadoka na pół! Zrozpaczeni hobbici nie wiedzą jak ratować przyjaciół z opresji i Frodo zaczyna wzywać pomocy - jak się zdaje na próżno. Chociaż może nie do końca... Od strony lasu słyszą wesoły głos, który po chwili przeradza się w wyraźny śpiew. Zaraz potem dostrzegają dziwną postać ubraną w niebieski kubrak, kapelusz z piórem i żółte buty. Wesoły nieznajomy przedstawia się jako Tom Bombadil. Pyta hobbitów co się stało, a gdy dowiaduje się, że to Stara Wierzba porwała ich towarzyszy bez wahania postanawia im pomóc. O dziwo - śpiew Toma sprawia, że wierzba szybko wypuszcza z niewoli obu hobbitów, a Bombadil zaprasza wszystkich do swojego domu na kolację i spoczynek. Przyjmują to zaproszenie z wdzięcznością czując coraz większe zmęczenie. Jest już ciemni gdy docierają do domu Toma i jego żony Złotej Jagody. To jedno z ostatnich przyjaznych miejsc, które odwiedzą nim rzucą się w wir prawdziwych niebezpieczeństw... Hobbici docierają do domu Toma Bombadila, gdzie wita ich Złota Jagoda, żona Toma. Frodo, Merry, Pippin i Sam są zachwyceni zarówno samym domostwem jak i urodą gospodyni. Podświadomie czują, że są w zupełnie niezwykłym i jedynym w swoim rodzaju miejscu. To zupełnie inne doświadczenie niż towarzystwo elfów, lecz... równie wspaniałe. Zaintrygowani hobbici próbują się dowiedzieć czegoś więcej o gospodarzu, jednak na pytanie kim jest Tom Bombadil pada tajemnicza odpowiedź: Jest tym, kim jest (...) Jest taki, jakim go widzisz . To pan lasu, wody i wzgórz - jak wyjaśnia Złota Jagoda - ale nie ich władca. Hobbici zasiadają z gospodarzami do kolacji. Wszyscy bawią się wspaniale, czas mija szybko i nadchodzi pora by udać się do spania. Na pytanie Froda, czy to jego wołanie sprowadziło pomoc dla Merry'ego i Pippina pada odpowiedź, że... nie. Tom znalazł się blisko nich przez przypadek, ale... spodziewał się spotkać czwórkę hobbitów nad rzeką Wiją. Nie odpowiada jednak na drugie pytanie Froda, które dotyczy Starej Wierzby wymawiając się późną porą. Sen hobbitów nie jest jednak spokojny. Frodowi śni się kamienny szczyt i starzec z różdżką, którego zabiera stamtąd ogromny orzeł. Hobbit nie ma pojęcia jak bardzo ten sen jest proroczy... Pippinowi śni się, że jest w środku wierzby, a Merry'emu wydaje się, iż utonie. Jedynie Sam śpi snem sprawiedliwego... Rankiem Frodo nie chce wyjeżdżać z przyjaznego domu. Nieoczekiwanym sprzymierzeńcem staje się pogoda - pada ulewny deszcz i hobbici muszą zostać. Tom opowiada swoim gościom historię Starego Lasu, w której wciąż przewija się Stara Wierzba - drzewo znacznie groźniejsze niż sądzili. Przerażeniem napawają też opowieści o tajemniczych Kurhanach i ich upiorach. Gdy Frodo ponownie próbuje dowiedzieć się kim jest Tom znowu pada równie tajemnicza odpowiedź: Czyż nie znasz mojego nazwiska? W nim cała odpowiedź. Hobbici dowiadują się jednak, że ich wybawca i gospodarz żył zanim powstały rzeka i drzewa, zanim żyli królowie i Elfowie przybyli na Zachód, a nawet nim przybył Czarny Władca. Tom wie też bardzo dużo o Frodzie i jego misji. Gdy niespodziewanie prosi Froda by pokazał mu "bezcenny Pierścień", ten... bez wahania podaje go Bombadilowi. Jakże wszyscy są zaskoczeni, gdy po nałożeniu przez Toma Pierścienia... dalej go widzą. Podobnie gdy Frodo nakłada Pierścień - Tom widzi go doskonale. Zdaje się, że niebezpieczny klejnot nie ma nad nim żadnej władzy. Ostatniej nocy w domu Toma Bombadila, Frodo śpi już spokojnie. Zamiast koszmarów, pojawia się obraz zielonego kraju i miły śpiew. Gdy hobbici się budzą zdają sobie sprawę, że nadszedł czas pożegnania z gościnnymi gospodarzami. Złota Jagoda radzi by jechali za dnia na północ i życzy im wytrwałości. Słoneczna, wręcz upalna pogoda sprawia, że hobbici szybko zaczynają odczuwać zmęczenie. W pewnej chwili sami o tym nie wiedząc zasypiają. Gdy budzą się z przerażeniem zauważają, że pogoda zmieniła się nie do poznania. Miejsce gdzie zatrzymali się otoczyła gęsta jak mleko mgła. Hobbici posuwają się teraz bardzo powoli uważając, aby się nie zgubić. Na próżno - w pewnym momencie Frodo spada z konia, a gdy wstaje okazuje się, że jest zupełnie sam, zaś wokół niego zaległy ciemności. Nawoływania przyjaciół nie przynoszą rezultatów. Frodo, błądząc po omacku, dociera na szczyt kopulastego wzgórza. Mgła znika, a hobbit uświadamia sobie, że znalazł się na szczycie starożytnego Kurhanu. Jeszcze raz próbuje wezwać towarzyszy. Tym razem odpowiada mu głos wydobywający się spod ziemi. Przerażony hobbit pada na ziemię, a gdy podnosi głowę widzi nad sobą wysoką i złowrogą postać - traci przytomność. Gdy hobbit się budzi uświadamia sobie, że teraz znajduje się pod ziemią i więzi go Upiór Kurhanu. We Frodzie budzi się teraz odwaga, postanawia działać. Nagle spostrzega, że tuż obok niego leżą: Merry, Pippin i Sam - wszyscy ubrani w białe stroje i otoczeni klejnotami. Nagle Frodo słyszy wokół siebie szmer i widzi długą rękę Upiora, która sięga po miecz, by zabić Sama. Co robić? Uciekać i zostawić przyjaciół na pewną śmierć czy próbować stawić czoła Upiorowi? Ostatecznie w sercu Froda górę bierze jego hobbicka odwaga - chwyta leżący obok mieczyk i tnie upiorną rękę. Wtedy Frodo przypomina sobie, że istnieje jeszcze jedna droga ratunku - Tom Bombadil. Na piosenkę Ho, Tomie Bombadilu, Bombadilu Tomie! , wkrótce odpowiada inna, śpiewana przez Toma. Wkrótce pojawia się i sam Bombadil, który przegania Upiory i drugi raz ratuje hobbitów. Razem z Frodem wynoszą na powierzchnię Sama, Merry'ego i Pippina oraz nieco skarbów. Zbudzeni ze snu hobbici nie pamiętają co się naprawdę wydarzyło. Szukają swoich ubrań, ale te już przepadły na zawsze. Jednak jak zauważa Tom: Odnaleźliście siebie, wróciliście z wielkich głębi. Ubranie - to mała strata, skoro sami ocaleliście z toni. Podczas gdy hobbici odpoczywają, Tom Bombadil znajduje zaginione kuce. Na pożegnanie daje hobbitom znalezione sztylety i dobre rady. W Bree mają udać się do gospody "Pod Rozbrykanym Kucykiem", gdzie gospodarzem jest Barliman Butterbur. Frodo prosi towarzyszy, by w podróży nie wymieniali nazwiska Baggins, ale nazywali go Underhill. Czwórka hobbitów zmierza do Bree. Wkrótce zrozumieją tajemnicze słowa wypowiedziane przez Toma Bombadila: Mało kto w naszych czasach ich pamięta (...) a przecież można spotkać po dziś dzień synów zapomnianych królów, którzy samotnie wędrują po świecie i strzegą nieopatrznych wędrowców przed złymi siłami . Drużyna nareszcie dociera do Bree, największej osady w kraju o tej samej nazwie, gdzie żyją obok siebie ludzie i hobbici. Na skrzyżowaniu gościńca i Zielonej Ścieżki znajduje się Zachodnia Brama, która prowadzi do samego miasteczka. Jej strażnik przepytuje hobbitów kim są i skąd jadą. Nie jest nastawiony do podróżnych zbyt przyjaźnie, ale uzyskane odpowiedzi najwyraźniej go zadowalają, bo pozwala im wjechać do środka. Nikt nie widzi, że w międzyczasie jakaś ciemna postać przeskakuje bramę i znika w uliczkach Bree. W drodze do gospody wszystko wydaje się hobbitom duże i dziwne, robi to szczególne wrażenie na Samie Gamgee. Chwila namysłu i kompania wkracza do gospody Barlimana Butterbura "Pod Rozbrykanym Kucykiem". Tam wita ich sam gospodarz, który - jak się wydaje - jest znacznie mniej zdziwiony niż powinien. Chce sobie coś przypomnieć, lecz bezskutecznie. Barliman oferuje im hobbicki salonik na parterze z okrągłymi oknami. Frodo i pozostali przyjmują ofertę z radością - nareszcie mogą się umyć i zjeść ciepłą kolację. Po posiłku Frodo, Pippin i Sam postanawiają przyłączyć się do towarzystwa w głównej sali gospody. Merry postanawia zostać w pokoju. W gospodzie jest tego wieczora nadzwyczaj tłoczno. Dużą salę wypełniają licznie zgromadzeni: ludzie, hobbici, krasnoludy oraz tajemnicze postacie kryjące się po kątach. Pośród gwaru głosów słychać niepokojące wieści o wydarzeniach na południu, ale prawdziwymi duszami towarzystwa okazują się Sam i Pippin, którzy opowiadają zabawne historyjki z Shire. Tymczasem Frodo zauważa, skrytego w cieniu, nieznajomego, który z uwagą przysłuchuje się tym opowieściom i badawczo przygląda się hobbitom. Na pytanie Froda kim jest ta postać - Barliman odpowiada, że to jeden z tajemniczych wędrowców zwanych Strażnikami. Nie zna jego prawdziwego imienia, a jedynie przezwisko pod jakim znają go w Bree - Obieżyświat. Obcy najwyraźniej dostrzega zainteresowanie Froda, bo po chwili zaprasza hobbita do swojego stolika. Przedstawia się i ostrzega, by Pippin i Sam byli nieco mniej rozmowni, bo jak mówi - w gospodzie nie brakuje dziwnych postaci, którym nie można zaufać. Nagle Frodo z przerażeniem słyszy, że Pippin zaczyna opowiadać o ostatnim przyjęciu urodzinowym Bilba. Czy ktoś z obecnych skojarzy jego i nazwisko Baggins? Czy Pippin powie zbyt wiele i wszyscy dowiedzą się o Pierścieniu? Obieżyświat jest również zaniepokojony takim obrotem sprawy - błaga Froda by coś zrobił. Frodo nie namyślając się wiele wskakuje na stół... i nie wiedząc co powiedzieć, zaczyna dziękować wszystkim za miłe przyjęcie. Pokusa użycia Pierścienia jest teraz wyjątkowo silna... Hobbit zaczyna śpiewać piosenkę o Człowieku z Księżyca. Piosenka tak podoba się zebranym, że Frodo szybko zapomina o ostrożności... Rozweselony potyka się, spada ze stołu i ku niewyobrażalnemu zdumieniu zebranych znika. Wszyscy są zaskoczeniu i przestraszeni - wszyscy oprócz smagłego mężczyzny, który cały czas szyderczo się uśmiechał. Wkrótce on i jego dwaj towarzysze opuszczają gospodę. Nie wróży to niczego dobrego. Obieżyświat jest mocno zaniepokojony całym zdarzeniem. Gdy znów widzi Froda uświadamia mu jak wielkie zrobił głupstwo. Co więcej zwraca się do niego używając nazwiska Baggins i prosi o spotkanie w cztery oczy. To jednak nie koniec niespodzianek - Barliman Butterbur również prosi o podobne spotkanie, bo jak mówi przypomniało mu się coś bardzo ważnego. Czy Obieżyświat lub Barliman mogą mieć wrogie zamiary? Czy powodzenie misji Froda stanęło właśnie pod znakiem zapytania? Po niezbyt udanym wieczorze Frodo, Pippin i Sam wracają do wynajętego saloniku. Tu czeka już na nich nieproszony gość - Obieżyświat. Przypomina Frodowi, że ten obiecał mu rozmowę na osobności - obiecuje wyjawić coś ważnego, lecz w zamian żąda nagrody. Zaniepokojony Frodo myśli o pieniądzach, lecz ten pragnie jedynie... towarzyszyć hobbitom w dalszej podróży. To budzi jednak jeszcze większy niepokój i nieufność hobbita, który nic nie obiecuje i uzależnia spełnienie tego warunku od tego co ma do powiedzenia Strażnik. Okazuje się, że to... Obieżyświat był tajemniczą postacią, która przemknęła przez bramę Bree tuż za hobbitami. Wreszcie mówi, że szuka Froda Bagginsa i sekretnej rzeczy, którą ten wywozi z Shire, a także ostrzega przed Czarnymi Jeźdźcami, którzy ostatnio przejeżdżali przez Bree. Wyjaśnia się kim był szyderczo uśmiechnięty człowiek z gospody - to Bill Ferny, który gotów jest zdradzić każdego, o ile tylko przyniesie mu to jakikolwiek zysk. Niewykluczone, że współpracuje on ze sługami Nieprzyjaciela. Obieżyświat ponownie oferuje Frodowi swe usługi jako przewodnik w dalszej drodze do Rivendell, ale ten wciąż jest nieufny. Rozmowę przerywa wejście Barlimana Butterbura i... Obieżyświat kryje się w ciemnym kącie pokoju. Butterbur przeprasza za coś o czymś zapomniał. Wyjaśnia, że ktoś wspomniał mu hobbitach, którzy przyjadą z Shire oraz o tym, że jeden z nich - Baggins - będzie podróżował pod przybranym nazwiskiem Underhill. Okazuje się, że tym kimś był Gandalf, który zostawił w rękach Barlimana list do Froda! Jednak karczmarz zamiast wysłać list przez gońca do Shire włożył go do szuflady i zapomniał aż do tego dnia. Butterbur mówi też, że "jacyś czarni" pytali w Bree o Bagginsa, zaś Obieżyświat chciał się dostać do ich pokoju jeszcze przed kolacją. Na dźwięk swego imienia Obieżyświat ujawnia się i wypomina oberżyście, że wtedy hobbici uniknęliby wielu kłopotów. Czarni Jeźdźcy przybyli z Mordoru jako posłańcy Cienia ze Wschodu - te słowa Obieżyświata budzą grozę zebranych, lecz mimo strachu Barliman nadal chce pomóc Frodowi. Nagle wszyscy przypominają sobie o Merrym - nie ma go w pokoju. Oberżysta obiecuje wysłać Noba na poszukiwanie hobbita. Tymczasem Frodo otwiera list od Gandalfa. Czarodziej wskazuje mu najbliższy cel podróży - Rivendell, a także poleca usługi swojego przyjaciela - Obieżyświata. Zdradza też prawdziwe imię Obieżyświata - Aragorn oraz przytacza tajemniczy wiersz: Nie każde złoto jasno błyszczy, Nie każdy błądzi, kto wędruje, Nie każdą siłę starość zniszczy. Korzeni w głębi lód nie skuj, Z popiołów strzelą znów ogniska, I mrok rozświetlą błyskawice. Złamany miecz swą moc odzyska, Król tułacz wróci na stolicę. Hobbici wreszcie przekonują się, że Strażnik mówi prawdę i zgadzają się, aby został ich przewodnikim. Aragorn proponuje wyruszyć następnego dnia i skierować się na Wichrowy Czub - wzgórze w połowie drogi do Rivendell. Wszyscy niepokoją się tajemniczym zaginięciem Gandalfa. Czy wpadł w ręce Nieprzyjaciela? Nagle do izby wpada Merry - opowiada jak znalazł w Bree Czarnych Jeźdźców i jak starał się ich wyśledzić, a także o tym jak po ich ataku stracił przytomność i znalazł go Nob. Wszyscy spodziewają się ataku Jeźdźców i barykadują się w saloniku gospody "Pod Rozbrykanym Kucykiem". Czy atak faktycznie nastąpi? Pewne jest, że hobbici nie są już nigdzie bezpieczni... Hobbici spokojnie śpią w gospodzie "Pod Rozbrykanym Kucykiem", a w Bucklandzie - w niedoszłej siedzibie Froda - Grubas Bolger wciąż nie może zasnąć, jakby wyczuwając zbliżające się niebezpieczeństwo. Na ścieżce prowadzącej do domu dostrzega trzech Czarnych Jeźdźców - jest przerażony, szybko zamyka drzwi, ale nie na wiele się to zdaje. Słudzy Mordoru szybko je forsują i wpadają do środka. Tam jednak już nikogo nie ma! Za to w okolicy słychać róg i nawoływania hobbitów z całej okolicy do broni. Słysząc ten alarm czarne postacie uciekają mając już pewność, że w bucklandzkim domu nie ma już Pierścienia ani jego właściciela. Wczesnym rankiem Obieżyświat budzi śpiących w saloniku hobbitów i pokazuje im sypialnię. Widok jest niesamowity - wyłamane okiennice i pościel w strzępach są najlepszym dowodem nocnej wizyty nieproszonych gości. Gdyby hobbici tutaj spędzili ostatnią nocą byliby już martwi! Barliman jest zrozpaczony - nigdy wcześniej nic podobnego nie wydarzyło się w jego gospodzie. Co więcej w stajni nie ma kuców, ktoś je wypuścił ostatniej nocy! Teraz hobbici będą musieli aż do Rivendell dźwigać cały prowiant i ekwipunek na własnych plecach. Niestety nikt w Bree nie chce sprzedać nawet jednego kuca, nikt za wyjątkiem Billa Ferny'ego, który żąda potrójnej ceny. W końcu hobbici i Aragorn wyruszają z Bree, śledzeni przez dziesiątki ciekawych oczu. Wkrótce zbaczają z gościńca na ścieżki wyznaczone przez Obieżyświata. Droga nie jest już tak wygodna, ale z pewnością bezpieczniejsza, szczególnie w towarzystwie Strażnika. Dopiero piątego dnia wędrówki widzą przed sobą Wichrowy Czub, gdzie jak sądzą mogą spotkać Gandalfa lub znaleźć jakieś wieści od niego. Po drodze mijają wzgórza z ruinami starożytnych budowli, ale Aragorn uspokaja Merry'ego - nie ma tu kurhanów. Opowiada też, że na szczycie Wichrowego Czuba znajdują się resztki wieży strażniczej Amon Sul, skąd niegdyś Elendil wypatrywał samego Gil-galada. Niespodziewanie Sam zaczyna recytować fragment ballady o Gil-galadzie, który nauczył go Bilbo. Wędrowcy wreszcie docierają na Wichrowy Czub. Sam i Pippin zostają w niewielkiej kotlinie przed szczytem, by pilnować bagaży, a reszta idzie na górę. Na szczycie zgodnie ze słowami Aragorna znajdują pozostałości wieży strażniczej. Co dziwne - wokoło widać jakby ślady pożaru, lecz brak jakiegokolwiek znaku od Gandalfa. Strażnik dostrzega jednak coś niezwykłego - biały kamyk na innych, poczerniałych od ognia. Na jego spodzie widać wyraźne znaki: kreskę, kropkę i trzy kreski. Podejrzewa, że to runa "G" - znak od Czarodzieja i oznacza, że był on tutaj trzy dni wcześniej. Wszyscy przypominają sobie błyski, które widzieli wtedy z oddali. Czy Gandalf został napadnięty? A jeżeli tak to jaki był wynik tego pojedynku? Oznacza to, że drużyna musi jak najszybciej ruszyć do Rivendell! Nagle Frodo dostrzega ze szczytu pięć punktów, które z różnych stron kierują się w stronę wzgórza. Aragorn ma jak najgorsze przeczucia - to mogą być tylko Czarni Jeźdźcy. Cała trójka wycofuje się do kotlinki, gdzie zostawili wcześniej towarzyszy. Tam postanawiają zostać na noc i rozpalić ogień - póki co, to najlepsze miejsce, by obronić się przed ewentualnym atakiem Nieprzyjaciela. Wieczorem hobbici słuchają opowieści Aragorna o Berenie i Luthien. Nagle wszyscy jednocześnie dostrzegają czarny kształt, a Merry mówi, że zobaczył więcej czarnych sylwetek sunących po zboczu. Obieżyświat spodziewa się najgorszego - ataku Czarnych Jeźdźców. Każe obrócić się wszystkim plecami do ogniska - Czarni już suną w ich stronę! Hobbici są przerażeni, a Frodo pała niepowstrzymaną chęcią by użyć Pierścienia. Bezwiednie wsuwa Pierścień na palec i nagle dostrzega Upiory Pierścienia niezwykle wyraźnie. Oni także sprawiają wrażenie jakby lepiej widzieli hobbita. Jeden z nich z nich jest wyższy od pozostałych i ma na hełmie koronę. Z mieczem i sztyletem w rękach rusza wprost na hobbita. Frodo pada na ziemię słysząc jedynie swój głos wołający O Elbereth! Gilthoniel! Czuje też przerażający ból w lewym ramieniu. Widzi jeszcze tylko nadbiegającego Aragorna i ostatkiem woli zsuwa Pierścień z palca... Frodo leży przy ognisku wciąż zaciskając w dłoni Pierścień. Jego pierwsze pytanie dotyczy króla Upiorów Pierścienia, którego zobaczył, gdy stał się niewidzialny dla swych towarzyszy. Ci jednak niczego nie widzieli prócz przerażających cieni. Sam zauważył tylko zniknięcie hobbita, a potem słyszeli tylko jego głos wypowiadający niezrozumiałe słowa. Nikt nie wie dlaczego Czarni Jeźdźcy wycofali się tak samo nagle jak się pojawili. Aragorn jest wstrząśnięty relacją Froda. Domyśla się, że rana zadana hobbitowi jest bardzo poważna, a może nawet śmiertelna i Upiory Pierścienia powrócą kolejnej nocy. Przynosi też znaleziony oręż, którym zraniono Powiernika Pierścienia - jego ostrze znika w świetle dnia. Czy Obieżyświat zdoła wyleczyć ranę zadaną bronią Nieprzyjaciela? Czy liście leczniczego athelasu wystarczą by tego dokonać? Jedno jest pewne - Drużyna Pierścienia musi jak najszybciej opuścić Wichrowy Czub. Skoro nie był tu bezpieczny sam Gandalf to oni tym bardziej. Wędrowcy zmierzają skrótami do Rivendell, ale zdają się być bardzo zmęczeni i przygnębieni. Wreszcie po pięciu dniach wędrówki docierają do rzeki Hoarwell. Muszą powrócić na gościniec, by dotrzeć do Ostatniego Mostu, a potem do Bruinen - rzeki w dolinie Rivendell. Mijają dni, a wciąż nie widać końca ich wędrówki. Tymczasem stan Froda stale się pogarsza, rana z wyglądu niewielka staje się coraz bardziej dokuczliwa. Wędrowcy docierają do polany, na której znajdują się trzy skamieniałe trolle. Frodo wspomina przygodę Bilba, kiedy to Gandalf wywiódł w pole owe trolle ratując krasnoludy i hobbita. Niestety, ze skarbów trolli nie zostało już nic- Bilbo rozdał wszystko uważając, że dóbr pochodzących z łupów nie można wykorzystywać dla własnych korzyści. Drużyna wraca na gościniec. Nagle wszyscy słyszą tętent konia i odgłos dzwoneczków - na szczęście nie jest to Czarny Jeździec, ale elf Glorfindel z Rivendell, przyjaciel Aragorna. Okazuje się, że został wysłany przez Elronda, by odszukać Froda i uchronić go przed sługami Nieprzyjaciela. Elf przynosi niepokojące wieści - spotkał po drodze Czarnych Jeźdźców, a Gandalf wciąż nie dotarł do Rivendell. Proponuje czym prędzej ruszyć w dalszą drogę gościńcem, lecz jest zaniepokojony raną Froda - nie potrafi jej uleczyć. Wędrowcy podróżują teraz prawie bez odpoczynku, by jak najszybciej dotrzeć do brodu na Briunen. Tymczasem elf wyczuwa, że Nieprzyjaciel jest już coraz bliżej... Tak, Czarni Jeźdźcy zastawili przy brodzie pułapkę. Tym razem jest ich dziewięciu i są już pewni zwycięstwa. W ślad za Frodem, jadącym na koniu Glorfindela, przeprawiają się brodem na drugi brzeg. Nagle w zlęknionym i zmęczonym hobbicie rodzi się odwaga i siła. Z mieczem uniesionym w górę rzuca w stronę Jeźdźców: - Klnę się na Elbereth, na Luthien najpiękniejszą, że nigdy nie dostaniecie ani Pierścienia, ani mnie . Wtedy też, gdy los Froda zdawał się przesądzony, staje się cud. Wody rzeki Bruinen rosną w ogromny wodospad, który z hukiem spada na Czarnych Jeźdźców. Drużyna Pierścienia jest uratowana. W tym samym momencie Frodo spada z konia i traci przytomność...